LAMA 3 - MINI ŚMIGŁOWIEC FIRMY ESKY
Lama ( rok 2008 ) to faktycznie pierwszy śmigłowiec, który u mnie wzleciał.
A było to tak :
Świadom faktu, że te wiatraki to nie taka prosta sprawa i wiem że zapewne połamię łopaty, rozwalę podwozie i roztrzaskam całą tą Comanchową obudowę, zamówiłem parę kompletów łopat, nowe wały, uchwyty łopat i tego pręta z obciążnikami. Lamę rozbebeszyłem, pozbawiłem podwozia oryginalnego, obudowy etc. Dorobiłem z patyczków do balonów cały nowy tył, dorobiłem z laminatu nowe podwozie, zrobiłem przejściówkę do Lipoli na goldach.
Czas zacząć wreszcie latać, takowa myśl mnie napadła, co prawda latam od wielu lat w MODE 1 a tę cholerna Lamę, że o Belcie nie wspomnę mam w MODE 2, ale do odważnych świat należy. Naładowałem nadajnik, Lipole i ......... Jutro mam kupę roboty powiedziałem
swej drugiej połowie i potrzebuję spokoju w domu, wiec możesz jechać z juniorem do swej mamuśki, czy też koleżanek.
Dnia następnego wracam z pracy, samochodu żony nie ma, znaczy się dzisiaj nastąpi ten wielki dzień pierwszego lotu. Przygotowanie przedstartowe poczyniłem, zrobiłem sobie kawy mocnej, chwilę posiedziałem na tronie by rozluźnić zwieracze, wyniosłem część mebli
z pokoju i ...... wrzuciłem do odtwarzacza „Czas Apokalipsy” Coppoli, wszak się coś dowiem, o co w tym lataniu śmigłowcami chodzi, potem jeszcze zapodałem sobie „Niebeiskiego Groma” z Royem Schnajderem, tego z 1984 roku, już wiedziałem chyba wszystko o lataniu wiatrakami, tyle że zrobiła się godzina chyba pierwsza w nocy. Zapuściłem go, zacząłem się ślizgać po panelach, wyregulowałem snapy, serwa, żyro i ...... poszedłem spać w podnieceniu.
Następnego dnia z pracy zadzwoniłem do żony, że nadal mam kupę roboty, uff została u mamuśki.
Po powrocie do domu kawa, defekacja, szybki wypad po piłeczki ping-pongowe do Tesco, ogłupieli za trzy piłeczki chcą 7,99 a ja kurde potrzebuję cztery. Nie kupiłem tych piłeczek, ale po drodze od kumpla wysępiłem kawałek otuliny do rur. Patyki do balonów + otulina, kawałem taśmy samoprzylepnej i mam podwozie.
Wyniosłem resztę mebli z pokoju, zasłoniłem telewizor kocem i znów poślizgałem się trochę po panelach, raz nawet odważyłem się dodać więcej gazu, w efekcie spod mebli ( tych nie wyniesionych ) i spod kanapy powyskakiwały różne rzeczy, głównie zabawki juniora,
których od dawna żeśmy poszukiwali.
Dnia następnego tradycyjnie telefon do żony, wróciłem do domu, pownosiłem meble, zapakowałem Lamę i pojechałem do pracy, tam mam więcej miejsca. Kawa, defekacja i wreszcie pierwszy podskok, później zawis, próba obrotów, krótkie przeloty. Podwozie z laminatu z racji paru ostrych przyziemień się rozkleiło ( muszę je skleić żywicą a nie CA ).
Wróciłem do domu, przerobiłem spód na balsowo patyczkowy, dokleiłem jeszcze na spód tej otuliny do rur.
Żona wróciła do domu, no nic zapakowałem Lamę i pilnie musiałem „pojechać do klienta”.
Wielka nowa, jeszcze pusta hala magazynowa, zabrałem ze sobą trzy pakiety. Tym razem było bez kawy i bez defekacji.
Nie powiem łapami mi trzepotało trochę, ale uspokoiwszy się wzleciałem . Ćwiczyłem ostro zawisy, obrotu, krótkie przeloty. Przy trzecim Lipolu postanowiłem wreszcie zaszaleć, start na większym gazie z obrotami, coś ekstra, dawno nie czułem takiej adrenaliny, próby coraz szybszych przelotów, wreszcie wzniosłem się pod sufit hali i rozpędziłem Lamę ostro w dół.
Nad posadzką dała o sobie znać „pamięć palcy”, prawy drążek od siebie, lewy lekko na siebie i ........, no tak pamięć palcy dotyczy u mnie modu pierwszego, a ja kurde mam na tej Lamie mod drugi. Z trzydziesto ( około ) centymetrowej Lamy zrobił mi się model o długości około 10 metrów, znaczy Lama na takim obszarze się rozsypała, pakiet osobno, z podwozia treningowego wspomnienie, łopaty już się łopatami
nie mogły nazywać. Pozbierałem co było do pozbierania. CA , kawałki balsy, trochę patyczków, nowe łopaty. Po około piętnastu minutach odpalam Lamę, zakręciło wirnikami i .... poszedł dym z 4in1, w wyniku walnięcia w glebę doszło chyba do spięcia w kontrolerze.
Obecnie Lama ma już mało z Lamy, a jest kompilacją Lamy-3 ( podwozie ), Lamy-4 ( napęd, wirniki ) i moich własnych przemyśleń
w laminacie, plastiku etc. Nadajnik przestawiłem w MODE 1. Lama w końcu wylądowała w szafie z "rupieciami". A taka fajna była :).
Tradycyjnie podziękowania dla ... :)
GENERALNIE - model sprzed 15-stu lat, więc pozostało tylko wspomnienie.
Ale dała mi trochę radości przy kolejnych naprawach i przebudowie.
Śmigłowce to jednak nie moja bajka.
Ale dała mi trochę radości przy kolejnych naprawach i przebudowie.
Śmigłowce to jednak nie moja bajka.